.

Created by 

Copyrights © 2022 ITO. All Rights Reserved.

Linki

Najnowsze wpisy

Zapisz się do naszego newslettera

ITO - Instytut Transformującej Obecności

 

Blue way up Patryk Lange, 

Rynek Główny 34/15, 31-010 Kraków

 

Email: info@transformujacaobecnosc.pl

Telefon: + 48 601 959 519

Youtube
Facebook grupa
Facebook
Instytut Transformującej Obecności

Email

Bądźmy w kontakcie

Facebook grupa
e-mail
Facebook
Youtube
Instytut Transformującej Obecności

Zobacz też...

arrow left
arrow right
Dostrajam swoje serce do tego, co właściwe
08 października 2025

Autor: Alan Seale

Przekład: Patryk Lange przy wsparciu SI: Nnotebooklm, Chat GPT

Źródło: https://alanseale.substack.com/p/setting-my-heart-right

 

Dostrajam swoje serce do tego, co właściwe
Pozostając blisko siebie

 

Pośród nieustającego zgiełku świata i świadomych wyborów dotyczących tego, jak w nim być, wciąż wracam w tym tygodniu do mądrych słów przypisywanych starożytnemu chińskiemu filozofowi Konfucjuszowi:

 

Aby uporządkować świat,
najpierw musimy uporządkować naród;
aby uporządkować naród,
najpierw musimy uporządkować rodzinę;
aby uporządkować rodzinę,
najpierw musimy kształtować własne życie;
a żeby kształtować własne życie,
najpierw musimy dostroić nasze serca do tego, co właściwe.

— Konfucjusz


Dostroić serca do tego co właściwe. Dostroić moje własne serce do tego co właściwe. Niektóre dni sprawiają, że to wydaje się ogromnym wyzwaniem. A jednak właśnie od tego wszystko się zaczyna. Zaczynamy od dostrojenia swojego serca.


Dla mnie oznacza to bycie w zgodzie ze sobą. Życie świadomie. Podejmowanie intencjonalnych decyzji wobec tego, co dzieje się zarówno w moim wewnętrznym świecie, jak i wokół mnie. A to zaczyna się od uczciwości wobec siebie — wobec tego, co myślę i czuję, szczególnie w odniesieniu do rzeczy, które nie dają mi spać po nocach.

 

A potem — zamiast od nich uciekać — wychodzę im naprzeciw w swojej świadomości. I próbuję poczuć, co tak naprawdę jest niespokojne w moim sercu — w moim wewnętrznym świecie.

 

Spędziłem wiele poranków, tuż przed świtem, zawieszony w przestrzeni, budząc się na chwiejnym gruncie, słysząc, jak moje serce szepcze zdanie, którego nauczyłem się od moich holenderskich przyjaciół prawie 20 lat temu: „Pozostań blisko siebie.”


Wtedy szepczę do siebie, aby usłyszeć, początkowe i końcowe wersy wiersza Davida Whyte’a „Start Close In”, o którym pisałem już wiele razy:
Zacznij blisko,
nie rób drugiego kroku
ani trzeciego,
zacznij od pierwszej rzeczy,
tej, która jest blisko,
od kroku,
którego nie chcesz zrobić.

— David Whyte, „Start Close In”


I pytam siebie: jaki to krok, którego nie chcesz zrobić? Samo zadanie tego pytania już przynosi ulgę w oddechu. To początek ruchu we właściwą stronę.


Prawie nigdy nie jest to krok w świecie zewnętrznym. Prawie zawsze to krok głębiej — w jakąś część mnie samego — głębiej w bycie, głębiej w obecność.


Nauczyłem się, że jeśli mam odwagę tam pójść, znajdę drogę — nawet przez myśli, uczucia i sytuacje, które mój umysł wolałby zignorować. A może nawet zaprzeczyć ich istnieniu.


Tak więc pierwszą rzeczą, która jest „blisko”, jest uznanie tego, co jest we mnie prawdziwe — tego, co w moim sercu jest niespokojne — tego, czego unikam, gdy nie oddycham głęboko do brzucha, do kości.


Często jest łatwiej — albo przynajmniej bardziej nawykowo — przejść od razu do drugiego lub trzeciego kroku. Tak łatwo zagubić się w oczekiwaniu, że powinniśmy natychmiast działać — coś „naprawić”, coś zrobić, by poprawić to, co nie działa.


A jednak, idąc tą drogą zbyt wiele razy, nauczyłem się, że zanim rzucę się w działanie, muszę mieć jasność co do swojej intencji i obecności. Bo jeśli moje serce nie jest dostrojone do tego co właściwe, moje działanie też raczej nie będą.

Jeśli nie zacznę od pierwszego, bliskiego kroku, łatwo potknąć się o drugi — a może nawet upaść przy trzecim.
Bo wtedy wewnątrz nie jestem klarowny. Reaguję na to, co się dzieje wokół mnie, z poczucia obowiązku lub wyobrażonego oczekiwania — swojego lub cudzych — zamiast odpowiadać z samego rdzenia mojego „ja”, z jasnością celu.


Po tym, jak dwa tygodnie temu pisałem o urzeczywistnianiu nadziei, a tydzień temu o odnajdywaniu błogosławieństwa i spoczynku w moim sercu w porannym świetle nadmorskiego Maine, wciąż sprawdzam siebie. Pozostaję blisko siebie. Żyję „blisko”, w sposób, który nie zawsze jest komfortowy w pierwszych chwilach. A jednak, gdy oddycham, robię miejsce i trwam w obecności, moje serce zwykle cichnie.


I w tym spokoju znów pojawia się jasność — kim jestem, dlaczego tu jestem, a więc także, co jest moim zadaniem, moim darem do wniesienia do Świata.


Często powtarzam: to praktyka.
Staje się ona łatwiejsza, gdy ją kontynuuję.
Nie tylko raz dziennie, lecz przez cały dzień i noc.


Tak więc przechodząc prosto do sedna słów Konfucjusza — od pierwszej linijki do ostatniej: Aby uporządkować świat… najpierw muszę dostroić swoje serce do tego co właściwe.